Offline
Użytkownik
Rejestracja: 14 sie 2008, 12:59
Posty: 595
Samochód: VOLVO FH500 EEV
Sytuacja sprzed 10 lat - upał, wystrzał opony przy naczepie, na autostradzie A2. Telefon do mobilnej wulkanizacji, zgodzili się, przyjadą. I przyjechali... autem osobowym, aby przedstawić mi koszty: po ocenie stwierdzili, że trzeba wziąć ciężki holownik, co równa się kwocie 1000 zł za holowanie do MOP'a (już nie pamiętam, jaka była odległość, nieduża w każdym razie), bo tam było niebezpiecznie robić (środkowa oś, po prawej stronie), wymiana opony 300 zł (zdjęcie z naczepy koła, zrzucenie wystrzelonej, założenie na felgę ich opony i montaż koła) oraz hit - 900 zł za oponę do naczepy, w rozmiarze 455/40 R22.5 (starsi może pamiętają, że wtedy tylko Michelin, Continental, Dunlop i Goodyear produkowali ten rozmiar, dzisiaj już niemalże wszyscy to tłuką), co tłumaczyli że to dość nietypowy rozmiar, mają jedną na stanie (widać było w jednym miejscu druty i była przytarta do krawężnika) i w zasadzie, to i tak muszę ją kupić, chcąc jechać dalej (RMC 39 800 kg), bo na dwóch osiach z tym obciążeniem, gdybym jedną oś podwiesił na pasach, przecież nie pojadę. Cała operacja miała wynieść 2000 zł, gdzie nowy Dunlop w tym rozmiarze, kosztował... 1600 zł. Skończyło się na tym, że z bazy wyruszył dostawczak, który w Łodzi na felgę wrzucił nowego Dunlopa i dowiózł mi na autostradę. Koszta wyszły takie same - paliwo, bramki, wynagrodzenie dla kierowcy opona itp.
Nie chcę pisać nazwy firmy, ale mogę powiedzieć, że dzisiaj handlują samochodami.