Cytuj:
Cytuj:
18 godz.lekcyjnych w tyg.
I tu jest clue. Bo praca nauczyciela to to mnóstwo innych zajęć, a nie tylko "godziny przy tablicy" - 18 w tygodniu. System pracy nauczycieli ma cechy systemu zadaniowego, gdzie nikogo nie obchodzi ile godzin poświęca, jest rozliczany z efektów. W rzeczywistości wychodzi w okolicach 30-40h/tyg, czyli tak jak zwykły pracownik. Robotnik na "zakładzie pracy" pierwszą godzinę pije kawę, a ostatnią już sprząta, kąpie się i odklepuje fajrant. Po drodze jeszcze przerwa śniadaniowa. Jak z tego jest 5-6h godzin pracy to jest wszystko.
Twoja retoryka jest porównywalna z tym co mówią o pracy kierowcy, że nic się w robocie nie robi, tylko siedzi 9h dziennie i pierdzi w fotel. A w podwójnej, na prawym fotelu to już w ogóle wakacje.
Jedyne co bym usunął to wszelkie przywileje, na czele z kartą nauczyciela. Przywileje to rak zżerający każdą grupę zawodową od środka.
Niestety nie masz zielonego pojęcia o czym piszesz.
Tak się składa,że moja matka przepracowała w jednej i tej samej szkole uwaga-40 lat(wiem,wiem,że to dla wielu czysta perwersja pracować w jednym miejscu przez 40 lat).Miała nieco gorzej bo użerała się z najgorszą hołotą z klas zawodowych(patusy z domów dziecka,dzieci pijaków,zawiasy,rozboje,ćpanie).I mimo to opowieści o "strasznie ciężkiej" i"zajmującej okropnie dużo czasu" pracy można opowiadać dzieciom na dobranoc.NIGDY,powtarzam NIGDY nie widziałem,żeby mama przyniosła jakąś robotę do domu.Kartkówki sprawdza się w pokoju nauczycielskim na dużej przerwie i zajmuje to 15 minut,sprawdziany niewiele dłużej.Przygotowywanie się do lekcji? Jakim imbecylem trzeba być,żeby po 5 bitych latach studiów magisterskich i półrocznym kursie pedagogicznym musieć przygotowywać się do lecji? Przychodziła na lekcję i prowadziła ją z głowy.I tak robi praktycnzie każdy nauczyciel.Ja nie widzę powodu,zeby płącić komuś dodatkowo bo jest nieogarnięty i nie wyrabia się z robotą w szkole.
18 godzin tygodniwo to jest śmieszne pensum.Mojej Matce nudziło się do tego stopnia,że pracowała 30-35 godzin i brała 3500 zł.TO jest praca gdzie nic się nie robi i za nic się nie odpowiada.Twierdzi,że była jedyną osobą w szkole,która się przykładała do roboty-ćwiczyła próbne egzaminy zawodowe i jej klasy zawsze miały wysoką zdawalaność-ile w tym prawdy nie wiem.Wiem za to co innego-reszta belfrów kładła na wszytko i wszystkich laskę-lektury nie przerobione,arkusze egzaminacyjne nieprzećwiczone,jedna polonistka regularnie rok w rok od 15 lat chodziła na fałszywe 2 miesięczne L4.Wieczne spóźnianie się do roboty,olewanie programu nauczania,urlopy na poratowanie zdrowia gdzie się nic nie robi przez rok i dostaje za to pieniądze.To co wyrabiali nauczyciele w mojej szkole policealnej to wręcz podpadało pod prokuratora(wyłudzanie funduszy unijnych,opuszczanie lekcji w celu....załatwienia jakiejś sprawy w banku).
Napatrzyłem się na tą leniwą hołotę przez 14 lat nauki i nie mam do nich żadnego szacunku.W każdej innej robocie dostaliby dyscyplinarkę po pierwszym dniu pracy.
Nawet mama mi kiedyś powiedziała-do szkoły idzie ten,który się już do żadnej pracy nie nadaje.Szkoła uratowała jej życie-z jej wykształceniem(magister rolnictwa) po zmianie ustroju nia miała szans na jakąkolwiek pracę związaną z wykształceniem.