A ja tak z czystej ciekawości się rozglądam po rynku pracy, bo może bym coś zmienił i nie ma nic ciekawego. Niby kierowców brakuje, ale kiedy chciałbym konkretne siano za konkretną robotę coś sobą reprezentując to nie ma chętnych.
Znam polski (Luka
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
), niemiecki, angielski, kumam podstawy mechaniki i elektryki (zmienię koło, poduszkę, lampę czy połatam przewód elektryczny od naczepy, zaślepię siłownik i tego typu duperele na drodze nie stanowią dla mnie problemu o ile mam narzędzia), nie mam problemu z jeżdżeniem po nocach, umiem manualem (6 lat w sumie jeździłem tylko manualem w różnych konfiguracjach) i nie rozwalam wozu co pół roku (choć nie ukrywam, przez te 8 lat jeżdżenia zdarzyło się parę plastików przetrzeć...). Certyfikat kompetencji zawodowych mam, przepisy czasu pracy opanowane. Coś tam po Europie pojeździłem, generalnie dużo mniej krajów mi zostało do przejechania, niż tych które już widziałem, co za tym idzie ewentualne wykupy opłat drogowych/urządzeń i tym podobne, indywidualne dla danych krajów kwestie mam opanowane niemal wszędzie.
No i chciałbym (warunek nie do negocjacji, chyba że system 2/2) być co weekend w domu i zarobić około 8 tysięcy zł bez przegięć tacha, jeśli umówimy się na jazdę po swojemu to proporcjonalnie do roboty więcej szmalu. No i nie ma takiej pracy. Niemiec da, nawet więcej, ale znowu do Niemca nie do końca mi się uśmiecha z powodów czysto ideologicznych, choć na próbę złożyłem w jedno miejsce CV.
Plus taki, że dupa mi się nie pali, bo u mnie w robocie bez zmian, kasa jest, robota też. Ale tak sam dla siebie, jeszcze bym pojeździł trochę zanim usiądę na dupie na dobre
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)