Cytuj:
Ps. Nie wyjeżdżasz kiedy chcesz, tylko orasz oporowo, ze 2 razy ciężej niż pracując najemnie, w nadzieji że ten kiepsko zyskowny interesik, na pożyczonych piniondzach się nie wywali do końca leasingu, a ty jeden z drugim nie zostaniesz z długami.
Takie są realia, początków interesu transportowego.
Wszystko zależy od człowieka
Owszem, początek był taki jak napisałeś, chciałem szybko wszystko spłacić, ale jak mnie opier... w Anglii to stwierdziłem, że szkoda tak naparzać i w domu nie być, bo fakt to taki biznes, że dziś jesteś 100 tys na plusie jutro 200 na minusie.
I od tamtej pory pracuję jak człowiek. W kwietniu wziąłem ślub, to byłem półtora miesiąca w domu, w lipcu jak się wkurzyłem na te stawki zachodnie to wróciłem i wyjechałem w połowie września
Także, takich wolnych dni w tym roku już pewnie miałem ze 150
I fakt, pieniędzy dużych nie zarobiłem,
ALE Nie muszę prosić o wymianę opon, bo bieżnika już nie ma, nie muszę jeździć na nalewkach, na trytytkach, martwić się czy rano auto odpali, bo szefowi szkoda 1000zł na akumulatory.
A poza tym
Byłem na każdym ślubie, każdej ważniejszej imprezie, wtedy kiedy żona mnie potrzebowała, mogłem rzucić wszystko i wracać, a nie słuchać, że się nie opłaca, że nie ma zastępstwa.
Także pod tym względem własna firma transportowa jest super extra. Reszta to same minusy, ale ten jeden plus póki co jeszcze decyduje, że będę jeździł na siebie.
Cytuj:
i pracując u kogoś mam dwadzieścia kilka dni urlopu. płatnego! a to tak miesiąc pracy...
Ja pracowałem w takich firmach gdzie za urlop nie płacili, a jeszcze dodatkowo obciążali kosztami ZUSu
Ot wschodnia Polska i jej realia