Mój poprzedni szef, jeździłem u niego TGA z firaną, może to wyda się głupie, ale przez takie coś zbankrutował.
Mieszka (tzn. mieszkał) w okolicach Lubicza koło Torunia. Najlepsze w tym wszystkim to, że kiedyś wszystkie działki obok niego należały do jego dziadka i to on je wszystkie, sprzedał jego sąsiadom. Dom miał na końcu, małej, osiedlowej drogi, wiadomo ogólnie właściciele tych domów, obok których się jeździło, to ludzie z pieniędzmi, same osoby "wyżej" ustawione. Zaczęło się od tego, że jego ciężarówki za szybko jeżdżą tą dróżką. Wstawili więc 20 km/h. Każdy z nas stosował się do tego. Potem, gdy przyszło lato, stwierdzili, że rozjeżdżamy im drogę, więc wstawili 3.5. Ogólnie to pozbawiło go dojazdu autami na bazę, na remonty, czy po paliwo, a dodatkowo szef miał tam warsztat również usługowo, który bardzo dobrze prosperował. Początkowo zakaz olewaliśmy, szef starał się o zezwolenie, lecz bezskutecznie. Aż do czasu, gdy paru zapłaciło (m. in. ja) i wtedy nikt nie chciał tam wjeżdżać. Doszło do tego, że szef osobiście jeździł tą dróżką po paliwo, a my czekaliśmy w jego osobówce.
Po jakimś miesiącu, cudem po przekupieniu kogoś, uzyskał zezwolenie. Już był zadowolony, ale najgorsze było przed nim. Nie spodobało się to jego sąsiadowi, który założył mu sprawę o poziom hałasu. Twierdził, że przez TIRY, dostał depresji i teraz nie ma funduszy na leczenie. Przyjechali z pomiarem hałasu, wyszedł za duży o kilka %, jeżeli chodzi o osiedle. Mało tego, zabronili mu prowadzenia działalności na terenie osiedla, jeżeli chodzi o mechanikę, bo to też przekraczało normy. Dodatkowo płacił wysokie odszkodowanie i za leczenie, wyżej wspomnianego sąsiada.
Zmuszony był przenieść bazę, lecz wcześniejsze kary, oraz nowe miejsce, za które płacił niemałe pieniądze, zmiotło go z powierzchni ziemi. Ostatecznie chłop wpadł w alkoholizm, kobita go zostawiła, zabrali mu dom, a on wylądował pod mostem. Pomógł mu jego kumpel, który również ma transport, wyciągnął go z pijaństwa, dał lokum i dał robotę.