Podnoszę dzisiaj rano maskę w osobówce żeby sprawdzić poziom oleju no i sięgam po chwili po szmatę żeby wytrzeć bagnet, naglę patrzę coś się rusza i po chwili widzę szczura który gdzieś spod akumulatora jak gdyby nigdy nic wychodzi sobie na wierzch

Usiadł mi najpierw na pokrywie od zaworów a potem przeskoczył na podszybie, najlepsze jest to, że w ogóle nie uciekał tylko tak siedział i się gapił, dopiero jak chciałem pójść do auta po telefon żeby mu zrobić zdjęcie to uciekł gdzieś znów w ciemne zakamarki silnika, przed odjazdem oczywiście porządnie wytrząsłem budą żeby uciekł sobie na dobre, żadnych kabli chyba nie przegryzł bo jeździłem i jak dotąd było wszystko ok, wydaje mi się że najprędzej był podtruty i szukał sobie spokojnego miejsca żeby kopnąć w kalendarz. Masakra co się dzieje, no i jestem z siebie dumny bo nie uciekłem od razu dwa bloki dalej tylko stałem i mu się przyglądałem
