Pewnego słonecznego wrześniowego dnia jechałem sobie Mercedesem Actrosem 1854 spod Brindisi z plantacji z arbuzami. Jechałem sobie spokojnie nagle za Napoli w kierunku Romy slysze głosne BUM! Nie wiedziałem przez chwile co się dzieje, zrobiłem więc zestawem tzw „S” po kolach nic nie widzialem, wystrzał w ciągniku napewno bym odczuł, może to ktoś kto jechał obok albo z drugiej strony?
Nie wytrzymałem i zjechalem na pierwsza tankstelle Agipa. Wyszedlem, zamknelem kabine (trzeba o tym pamietac we Wloszech). Obszedlem zestaw i nic... więc wlazłem pod naczepę, sprawdziłem poduszki... nic... całe. Obejrzałem cała naczepę i nic się nie dzieje, więc stwierdziłem, że może coś z ładunkiem. Patrzyłem po ceracie czy może deska jakas strzeliła, bo było sypane do pierwszej. Po burtach też nic się nie działo, nawet słupki nie spadły z zaczepu. Odchyliłem plandeke ale też nic się tam specjalnego nie działo. W końcu pomyślałem, że przecież Schmitz w zwisie tylnym ma zbiorniki z wiatrem, okazało się że wystrzelił zawór. Naczepa nie siadła, powietrze nie uciekało. Dopiero jak zaczęłem sie bawic zaworem samoregulującym to okazalo się ze nie ma regulacji. Zadzwonilem do biura zglosilem problem, kazali jechac dalej. Wiec jade przed siebie. Dojechałem do Modeny. Stanęłem na tankstelli, zgasilem silnik i słysze – sssssssssssssssssssssssssss- z naczepy. Dzwonie wiec do firmy, przyjechal serwis, zrobili zawór, wystawili fakturę na firmę i pomykałem nad ranem dalej. Wjechałem do Austrii, zjazd z Brennero 40km/h akurat (na szczescie) wyszlo tak ze nastepny postoj na Kifersfeldzie. Tam coś zjadłem i pomykałem dalej. Oczywiśćie zaliczyłem stau w Monachium, docisnęłem do Furth am Wald- granica czesko-niemiecka i na jeden strzał dojechałem do Pilzna. Tam miałem zrzut. Powrót był z Mlada Boleslav do Berlina. W Mlada Boleslav załadowałem 20 ton róznych dupereli do Skód. Papierów miałęm mnóstwo- faktury i CMR od kazdego rodzaju. Miałem w sumie tego 12 sztuk, a palet 33. Jak jechałem do Niemiec, to musiałem sie napatoczyc na wyrwikufli w białym aucie marki Skoda z zielonym pasem przez bok. Jak zobaczyli auto na włoskich tablicach to poczuli się jakby ujrzeli bank światowy na kółkach. Tyle, że policjant nie miał się do czego przyczepić, ładunek był spięty, koła w normie, nic na szczęście nie syczało. Zapytał tylko czemu Polak jezdzi we Włoszech. Po godzinie w plecy pojechalem dalej i cięłem na Rozvadov. W Niemczech dojechałem do 93, kawałek 72 i na 9 już na Berlin. Pauza mi wyszła na dzikim parkingu i po 9 godzinach jechałem dalej. Dojechałem na Ring i BAG. Znowu kontrola tarczek itd itd. Mandat do firmy, bo sie wygadałem, pokazując termin na CMR. Dojechałem wreszcie do miejsca przeznaczenia. Zrzuciłem ładunek i z okolic Teltov zabrałem materiały budowlane z Robena do Italii. Cała trase nic sie nie działo aż do „ukochanej” Austrii. Jak tylko przejechałem Kufstein to cos wisiało w powietrzu- waga. A jako że Kasztany lubią włoską motoryzację to mnie zaprosili. Jak Kasztan spojrzał na auto i spojrzał na narodowość kierowcy to wiedziałem że dobrze sie to nie skonczy. TACHO- 7 zuruck glownie wolal i waga. W koncu rekord wagi calego zestawu (55 ton) na kontroli nalezy do Wloch. Ale nie mieli do czego sie znowu przyczepic, a mandat za Tacho juz byl w Berlinie. Puscili mnie raczej w niesmaku zmieszanym ze zdziwnieniem ze Wloska ciezarowka przeszla ich „test”. Podjazd pod Brennero to praktycznie mialem przejechany srodkowym pasem, okazyjnie zjezdzajac na prawy. We Wloszech odetchnelem, ale... w Bolzano jeszcze nie nacieszyli sie kombajnem i wzieli sie za moje auto. Jak policjantowi powiedzialem ze to 4 kontrola, to sie zasmial, wiec skonczylo sie na popatrzeniu w tarczki, gdzie z ostatnich 7- 3 byly posteplowane przez Czechow, Niemcow i Autryjakow. Wlosi po kilku minutach mnie puscili i moglem ciąć na Milano. I tylko czekalem ze spedytor mi powie radosna nowinę, że mam jechac na Francje, bo przeciez Gandarmerie i Douane lubią bardzo auta na Włoskich tablicach. Ale na szczescie po Milano mialem robotę na Szwajcarie. A tam nic ciekawego nie było. Więc koncze mozę tę nudnawą, długawą historie