Offline
Moderator
Rejestracja: 25 lis 2013, 15:13
Posty: 3576
GG: 38530901
Samochód: Iveco
Lokalizacja: Oleśnica
Ehhh początek miesiąca i same porażki...
Rano na budowie jaja, gość co mi ściągał towar pół godziny go mierzył, bo on w ciemno towaru nie odbierze, sztuki się zgadzają, palety się zgadzają, nie wymiary...
Wyjazd, wjazd na mm. Ale to już norma.
Pojechałem się ładować, problem z papierami... No ok... 13.00 buuuut do domu.
Nie zrobiłem pełnej pauzy na załadunku, sobie myślę wyjadę na a2, MOP, kawka, zjem obiad i dom...
Pełen radości staję na lotosie za WAWą, oczywiście tyłem w rajke, bo dupy zastawione, myślę sobie ostatnia prosta, szybka zupka z kawą i do domu.
Myje kubek po kawie, patrzę na przód, coś te koło takie...
Kolejny bit od wkrętaki siedzi w oponie...
To do boju... Ale 30 minut i koło zrobione... Szybko zupka, kawa na drogę... Dom...
Nie wyjechałem z MOPa, dzwoni baba, że pies ma kleszcza jak mały palec u ręki, nie da sobie wyciągać, bo pod okiem i koniec...
To jeszcze weterynarz...
Uprosiłem gościa, bo nas zna, poczekał, cały podrapany i nie powiem z czym na koszulce wyszedłem od niego.
Bo nie chce jej dawać głupiego Jasia.
Pies bez kleszcza, koniec...
Wróciłem do domu... Muszę odreagować... Idę z nią na spacer... Wróciłem... Kąpiel, moja się drze, że pies na kleszcza... 3 cm wyżej nic był poprzedni...
Myślałem że wyjdę z siebie... W sobotę kupiłem niby najlepszą obroże przeciw kleszczom...
Ehhhh, ale tego drugiego już sam wyciągłem, psa między nogi i myyyyk...
Jest pierwszy dzień miesiąca i tygodnia, a ja mam ich dosyć...
_________________
STRALIS
Jeździłem, ja też jeździłem dla Jeronimo, ale Martins lepij płacił i poszedłem tam, to już dawno było, zanim Rohling kupił Suusa.