W sumie ciekawy temat.
Temat sprzedaży samochodu trzeba byłoby zacząć od tego kto jest potencjalnym nabywcą - handlarz, export, czy przewoźnik. Tym pierwszym zależy tylko i wyłącznie na cenie. Kupujący z dzikich krajów od razu pytają - cena ostateczna. Zatem dla takich odbiorców auto gołoci się totalnie - opony na sztukę, co wartościowsze zabierasz, jakieś rurki, klimy na dach, między ośki, co się tylko da, żeby auto było na sztukę. Im tak tylko na cenie zależy. Znam sytuacje, gdzie desperaci przed sprzedażą podmieniali wtryski na stare, czy inne części w miarę szybkie do przekładki.
Natomiast jeśli auto ma kupić rozważny przewoźnik, to raczej patrzy na to, co było zrobione i ogólny stan auta. Sam osobiście kiedyś kupiłem naczepę wywrotkę po generalce - rama piaskowana, nowe łożyska, bębny, poduszki, wszystko zrobione. Chłopak nawkładał kasy, robota mu nie pykła. Mi pasowało, bo zapiąłem i szła prosto to roboty. Ale wschód nawet za takim czymś nie zadzwonił, bo naczepa nie była z serii tych najtańszych. Bez żalu swoje zarobiła i po paru latach odjechała do dzikich krajów.
Co prawda w zeszłym roku jeszcze, ale sprzedałem euro 3jkę z początku produkcji + plandeka kilka lat młodsza za lekko ponad 50k netto. Na tamten czas to już była cena praktycznie najwyższa z dostępnych ofert (tego konkretnego modelu). Zestaw poszedł w 2 tygodnie, kilka telefonów, praktycznie same firmy 1-3 samochody, ale ludzie jeżdżący sami dla siebie. Pierwszy gość który przyjechał kupił auto. Zero problemów.
Tylko w tym momencie dochodzimy do charakteru i podejścia naszych rekinów biznesu. Każdy chce jak najtaniej kupić najlepiej nowe auto. Moje podejście było nieco inne. Wolałem kupić auto, które nawet miało coś do zrobienia, ale ogólnie trzymało się kupy i miało jakiś potencjał. I tak za każdym razem pierwsze co to auto jechało na diagnostykę - zawieszenie co trzeba poprawić, potem silnik - oleje, filtry, paski, napinacze, profilaktycznie panewki (śmieszny koszt), przegląd hamulców, łożysk, alternator + rozrusznik do zrobienia, poskładane, pierwsza trasa z pełnym ładunkiem w koło komina i ewentualne niedociągnięcia jeszcze wychodziły. Po takim zabiegu auto przez kolejne lata śmigało bez większych problemów. Bez względu na przebieg. Owszem, są rzeczy do których nie da się wejść i które mogę paść w każdej chwili, ale na dużą część mamy wpływ - regularny serwis i zapobieganie, profilaktyczne wymiany, a nie stękanie, że wymiana sprzęgła w Anglii pod rampą kosztuje tak wiele

. Jeżeli ktoś jeździ tak długo, aż coś odpadnie i dopiero potem zaczyna się po głowie drapać co teraz, no to potem jest jak jest. Pewnie 9 na 10 razy się uda, ale za którymś tam już kolejnym razem niekoniecznie. I o ile to jest duża firma, z zapasem kapitału to jakoś to ogarnie, tak mały przewoźnik z 1 czy kilkoma samochodami może się poskładać w gorszym momencie.
GrzegorzPPP - życzę Ci, żebyś sprzedał ten samochód jak najlepiej. Raczej kariery w transporcie nie zrobisz i to bardziej ze względu na chęć bycia uczciwym. Twoje dopytanie na odpowiedź JOHNa mówi wiele

W tej branży każdy kombinuje jak może, ja się praktycznie wycofałem, bo na dzień dzisiejszy robiąc wszystko uczciwie nie masz zbytnio szans na normalną egzystencję. Słowo uczciwie w transporcie w Polsce ma wiele znaczeń, dla jednego uczciwie to pełen legal, dla drugiego przykleić się tylko pod rampą, dla trzeciego tylko na landzie, a czwarty nie widzi problemu w drugiej karcie i 2 kontenerach 20stkach na stonodze złomem na łysych oponach

Za dużo bagna, żeby normalnie móc pracować. Smutna prawda jest taka, że rynek robi powoli czystki, tylko nie odpadają raczej dziady, tylko Ci w miarę uczciwi z kalkulatorem w ręku - dla nich stosunek ryzyka do zarobku dawno temu przestał być dodatni. Dziady jadą dalej, tu się oleju nie wymieni, tu się jeszcze miesiąc na drutach polata, tu się pauzę w locie zrobi i ze 2-3k na kraju z zestawu zostaną

Jedno powinięcie - nie daj Bóg jakiś wypadek z ofiarami w ludziach i cały domek z kart składa się w ułamku sekundy.
Do czasu jak nie wytępi się dziadostwa to będzie tylko gorzej. To, że ktoś kończy działalność, "wykruszy się", zmieni branżę itp. - to nie świadczy o jego bezradności tylko wręcz przeciwnie. Ktoś ma jaja i trochę oleju w głowie, żeby policzyć ten cały burdel i co najważniejsze - jakąś alternatywę, umiejętności dodatkowe, poza kręceniem kierownicą lub nacinaniem chinek.
MAN - łożysko oporowe w AStroniku to normalna sprawa. Twoje 700 tyś z czego większość na lokalu to dobry wynik. Można było się tego spodziewać, typowy problem tego modelu. Zawsze najpierw pada łożysko, bez objawów. Dobrze, że blisko domu, a nie w Kazachstanie. Zapłaciłeś 3k za sprzęgło - robiłeś to sam. Ale twój czas też kosztuje, tego nie liczysz. W tym samym czasie mogłeś robić coś innego, zarabiać pieniądze, iść dalej. Co innego, jak był na to czas, bo miałeś jakiś przestój itp. ale w pewnym momencie po prostu nie opłaca się już robić wszystkiego samemu.
Odnośnie jeszcze cen samochodów. Oczywiście teraz ceny idą mocno w dól ze względu na sytuację, ale prawda jest taka, że przez ostatnie lata były dość mocno zawyżone. Pierwsze E6 bardzo długo trzymały cenę, na tyle dobrze, że niektórym "opłacało się" po 2-3 latach sprzedać i wziąć nową, mimo, że wcześniej nie było o tym mowy. Pamiętam ile 10 lat temu kosztowała np. 10 letnia ciężarówka i te ceny dziś nie są jakoś extra niskie. Po prostu adekwatne, wróciły do normalności. Ceny E3 i E5 się zrównały, E6 mocno poszły w dół. Jeszcze kilka lat wstecz był znaczny przeskok pomiędzy normami EURO. 10 lat temu było podobnie jak dziś, tylko tam przeskok szedł między E2/E3 a E5. Tak więc sam rozkład cen to też kwestia aktualnego podziału rynku z normami spalin. Proszę pamiętać, że E5 zostało zastąpione przez E6 mniej więcej po 7 latach. Dzisiejsze pierwsze E6 mają 7 lat, a normy E7 nie ma. Gdyby teraz na rynku pojawiło się E7 to ceny E6 mocno poszybowałyby w dół, po 1-2 latach schodząc do poziomu E5.