Ogólnie przez całą wyprawę miałem pecha na ładne auta , bo zawsze je mijaliśmy , a na parkingu rzadko spotykałem.
Część pierwsza.W tej części mało zdjęć robiłem.
10.01 o godzienie 19 Wyjazd z Grudziądza w strone granicy PL-D 'Świecko' , droga nie była zbyt dobra śnieżyce itp... Ale daliśmy rade dojechać na baze na Gent w Belgii.
11.01 Przybiliśmy na firmę , dostaliśmy Actrosa lekko zniszczonego ale mi pasował.
Dostaliśmy wiadomość , że mamy jechać zawieść naczepę firmową Hkp do Auchel (F) o 13.50 dojechaliśmy do celu i zjechać na baze 'Solo' czyli samy ciągnikiem.Jako , że nie zdążyliśmy sie przepakować do Mercedesa , zrobiliśmy to do końca po przyjechaniu na baze.Przepakowani , mieliśmy ruszyć do portu w Zebruge z naczepą z lekami zrobiliśmy to droga szła znakomicie , jechaliśmy godzinę z 'haczykiem'.Poszedł tata z papierami wszystko grało więc wjechaliśmy na port odchaczyliśmy naczepę i wiadomość , iż mamy podchaczyć naczepę do Antone we Francji , czasu pracy wystarczyło do granicy francusko-Belgijskiej.
Brak zdjęć.
12.01
Start z pauzy o 6 rano , jazda do celu trwała 3 godziny 15 minut Paryż jak zwykle rano zakorkowany.Firma była obok Paryża , zajechaliśmy na firmę , a tu strajk "Kodak en greve" , po godzinie postoju obok firmy rozładować sie mieliśmy na Logistyce 50 km od którego aktualnie staliśmy.Chwilę czekaliśmy ponieważ druga zmiana przychodziła , sam rozładunek trwał ok. 30 minut.Wiadomość , że mamy jechać do M3 dojechaliśmy o 16.30 i mówili naczepa będzie gotowa jutro , więc pauza na firmie od 17 godziny , czytanie gazet sprzątanie autka.
13.01
Wstaliśmy o 8.30 , poranna toaleta na śniadanie zjedliśmy jajecznicę , wjechaliśmy na firmę o 9 prędzej nie było po co bo i tak firma zaczynała prace od 9.Wjechaliśmy na firmę przechaczyliśmy naczepy i ruszyliśmy w strone Zebruge 313 km , podczas drogi ściągeła nas policja na rentgen i odstawlili nas na bok na dokładniejszą kontrone , ale tata mówił , że mamy plombe i powiedzieli iż mamy jechać , po tym incydencie wyruszyliśmy w stronę portu odstawiliśmy naczepę na port P&O wyjechaliśmy na stacje Texaco samym "Koniem" w oczekiwaniu na kolegę bo on zjeżdzał do domu , a my za niego mieliśmy pojechać na Anglii , pauza od 19.30 wieczorem.
14.01
Podchaczenie naczepy o 6 rano , podjechaliśmy dalej i zatankowaliśmy na Shelu, ruszamy w strone Dover pogoda nie była ciekawa.Na wyspę jechaliśmy pociągem staliśmy jako pierwsi jazda pociągem ok 40 minut.Po około 3 godzinach i 45 min. wykręciliśmy krótką pauze na obiad.Spotkaliśmy Scanie brata kolegi Rozyka.Po objedzeniu się jechaliśmy w stronę naszego celu czyli miasta Bolton , czasu nie wystarczyło musieliśmy zakończyć jazdę o 20.00 pauza na tak zwanej 'bujance'.